Brakowało Wam tematu NFT? Mnie tak, dlatego dzisiaj przyglądam się temu, co ostatnio w kontekście niewymienialnych tokenów się dzieje. Oprócz tego znajdzie się w przeglądzie też miejsce na nowy język od Google – Carbon, a także nowości, które Amazon pokazał w kontekście Alexy.
1. Minecraft, Final Fantasy i brokatowana kupa… czyli dziwaczny świat NFT Anno Domini 2022
Dawno nie dotykałem tematu NFT w naszych przeglądach, co nie oznacza, że w tej tematyce nie dzieje się nic… wręcz przeciwnie. Od pewnego czasu obserwujemy bowiem ciosy, które Non-Fungible Tokens otrzymują w zasadzie z każdej strony. Dlatego właśnie dzisiaj zajmiemy się tym temat, żeby sobie to nieco podsumować.
Impulsem, który w bezpośredni sposób zainspirował mnie do dzisiejszych wynurzeń jest ogłoszenie Mojanga. Twórcy Minecrafta (należącego do Microsoftu) zadeklarowali bowiem, że żadna dostępna w grze zawartość (jak światy, skórki, czy mody) nie może być wykorzystywana do tworzenia sztucznie limitowanych aktywów cyfrowych. Oznacza to, że blockchainy nie mogą być użyte do tworzenia NFT związanych z jakąkolwiek zawartością w grze. Firma deklaruje, że sztuczne limity w z założenia nielimitowanym świecie (jakim jest Minecraft) są sprzeczne z wartościami otwartości, które przyświecają Minecraftowi jako projektowi.
Deklaracja Mojanga odbiła się echem, głównie z tego względu, że stoi ona w mocnej opozycji do kierunku, w którym idzie rynek gier jako całość. Taki np. Epic Games, twórcy jednego z największych sklepów z cyfrowymi grami, bardzo szybko stwierdzili, że stanowisko Mojanga to forma moralnej paniki. Z ich perspektywy decyzja o tworzeniu NFT w powinna być indywidualną sprawą graczy czy np. konkretnych moderów. W stanowisku Epice ważny jest kontekst – ich największy konkurent, Steam, był jedną z pierwszych platform które zakazały tokenów i gier o nie opartych, jeszcze w listopadzie zeszłego roku.
Jak narazie sentyment branży bliższy jest Epicowi. Przykładowo, Square Enix zapowiedziało, że na 25 rocznicę wydania legendarnego i ukochanego przez wielu (min. piszącego ten artykuł) Final Fantasy VII wydadzą kolekcjonerskie NFT. O ile sam ten fakt nie powinien już chyba nikogo dziwić, to strategia na którą zdecydowało się Square jest cokolwiek dziwna. Postanowili oni bowiem powiązać NFT z… figurką Clouda. Jeśli kupisz materialny przedmiot do postawienia na półce, otrzymasz jej cyfrową kopię w formie tokenu. Pojawią się również działające na tej samej zasadzie cyfrowe karty.
No dobra, branża gier zawsze lubiła „doić” wszelkie nowe pomysły na zarobek. Wiadomo więc, że nie mogła sobie odpuścić okazji na próbę monetyzacji tokenów. Jak więc wygląda temat NFT poza branżą gier? Otóż… dość dziwnie. Ostatnimi czasy ukazał się artykuł Decrypt Goblins, Nihilism and Poop: Here’s What’s Going On With Ethereum NFTs, który przyglądnął się estetyce nowo pojawiających się projektów. Mamy obecnie falę celowo brzydkich, obrzydliwych i przygnębiające NFT, których twórcy posiadają coraz bardziej koprofile zapędy. No cóż, nowe technologie szybko się adaptują, a w czasach wojny, recesji, ogólnych spadków i czającej się cały czas katastrofy ekologicznej może to właśnie posypana brokatem kupa najlepiej wpisuje się w trendy. Tonący trochę brzytwy się chwyta, bo taki OpenSea, czyli największy kantor NFT, walczy obecnie z olbrzymimi spadkami zainteresowania, a w zeszłym tygodniu zmuszony był zwolnić aż dwadzieścia procent swojej załogi.
Ale popatrzmy też na to z innej strony – recesja zawsze jest określana jako czasy z potencjałem na duże innowacje.Spotkałem się kiedyś z twierdzeniem, że całą rewolucję związaną z Web 2.0 i społecznościowym internetem zawdzięczamy temu, że po pęknięciu bańki DotComów masa ludzi i firm, którzy potracili pracę albo rynki, nagle mieli przestrzeń na zajmowanie się innowacją od stricte technicznej strony. Mam wrażenie, że obecnie dochodzi do dość podobnej sytuacji w kontekście NFT. W przeciągu ostatnich dwóch tygodni pojawiły się bowiem aż dwa tuż proposale: TinyERC721: A new standard in NFT gas optimization oraz ERC-4907: Rentable NFT. I choć idea pożyczania sobie NFT jest dla mnie dosyć abstrakcyjną, to mam nadzieje, że obecne spowolnienie sprawi, że wszyscy trochę ochłoniemy i jako branża (i świat) zastanowimy się, do czego to całe NFT może nam być potrzebne.
A na koniec tej sekcji leciutki skok w bok, ale temat Metaverse i NFT od zawsze były ze sobą mocno poplątane. Otóż Matthew C. Ball, jeden z prognostyków, który jako pierwszy zajął się tematem Meteverse i autor klasycznego Metaverse Primer, pozostającego chyba najlepszym wprowadzeniem do tematu – wydał książkę The Metaverse: And How it Will Revolutionize Everything. Ta z miejsca stała się bestsellerem (w dość niszowej kategorii Science History & Philosophy, ale jednak). Widać, że temat ciągle mocno grzeje publikę.
Źródła
- MINECRAFT AND NFTS
- Final Fantasy NFTs Coming to Polkadot in Square Enix, Enjin Alliance
- Goblins, Nihilism and Poop: Here’s What’s Going On With Ethereum NFTs
- TinyERC721: A new standard in NFT gas optimization
- ERC-4907: Rentable NFT
- Amazon: The Metaverse: And How it Will Revolutionize Everything
Zainstaluj teraz i czytaj tylko dobre teksty!
2. Kolejny następca C++ – tym razem od Google
Ale nikt nie kocha tego C++. Mam wrażenie, że jest to technologia, która obecnie musi mierzyć się z największą ilością pretendentów do sukcesji. No bo wiadomo, taka Java zawsze miała masę alternatyw na JVM-ie, a taki Ruby też musi mierzyć się z całą serią języków Ruby-like. W wypadku tych technologii motywatorami jest jednak odpowiednio dojrzała maszyna wirtualna albo kochany przez programistów syntax, a nie po prostu „najwyższa pora żebyś już umarł, drogi C++”. Od zawsze jako takiego naturalnego sukcesora przedstawiano mi Rusta, ale od pewnego czasu coraz głośniej rączkami wymachuje Zig, po drodze swoją małą niszę znalazł D (choć ten to bardziej zastępca C niż C++), a w ostatnim tygodniu Google (a dokładnie ludzie z zespołu tworzącego Chrome) w ramach odbywającej się w zeszłym tygodniu konferencji CPP North w Toronto pokazali światu Carbon.
No dobra, to czym jest ten cały Carbon i czemu powinniśmy się nim zainteresować w świecie pełnym innych zastępców dla C++? Twórcy jako główny cel postanowili zostanie tym realnym zastępcą C++, a żeby to osiągnąć podeszli do tematu strategicznie. Dlatego postawili na maksymalną interoperacyjność z istniejącym już ekosystemem poprzednika i Carbon został zaprojektowany z myślą strikte o migracjach istniejących projektów. Dlatego też Carbon i C++ mogą istnieć razem w ramach pojedynczego codebase, pozwalając w ten sposób na stopniowe przenoszenie kodu źródłowego bez wielkich migracji. Sami twórcy porównują swoje podejście do tego, jakie przyświeca takim projektom jak Kotlin i TypeScript.
Carbon jest obecnie projektem eksperymentalnym, a jego twórcy postanowili wyjść do społeczności w celu wybadania, czy powstały język może zebrać masę krytyczną w społeczności C++ (i przemyśle jako takim). Posiadają kilka argumentów, którymi chcą kusić. Poza unowocześnioną i łatwiejszej dla zrozumienia przez współczesnych programistów składni (jak np. nieco zbliżone do Javy generyki), Carbon ma zdobyć serce programistów, którzy mają już masę kodu napisanego w C++, i to takiego, którego konwersja do Rusta jest trudna do przeprowadzenia. Oczywiście, nie mogło zabraknąć w nim też takich truizmów jak bezpieczniejsze zarządzanie pamięcią. Czy to wystarczy, żeby przebić się na tym coraz ciaśniejszym rynku? Pożyjemy, zobaczymy.
Źródła
Zainstaluj teraz i czytaj tylko dobre teksty!
3. Amazon Alexa robi duży krok w kierunku bycia „przezroczystą”
A jako, że zaczęliśmy od najnowszej (no, może trochę już wczorajszej) rewolucji technologicznej, jaką są NFT, to na koniec wrócimy sobie do rewolucji przedwczorajszej, jaką były asystenci głosowi. Temat ten jeszcze parę lat temu rozpalała (przynajmniej moją) wyobraźnie, ale od dłuższego czasu nie widzieliśmy żadnych dużych rewolucji w tym temacie. To prawda, w domowym salonie asystenci jako tako się przyjęli, ale ostatnie lata to z mojej perspektywy dość spora stagnacja.
Ta perspektywa może być trochę wypaczona przez mieszkanie w Polsce, ale jednak po wielu latach ciągle „killer appem” segmentu pozostaje gaszenie światła. Dodatkowo, sami twórcy nie wydają się jakoś przesadnie inwestować w rozwój swoich zabawek. Przykładowo, ostatnie Google I/O czy Apple WWDC nie dostało chyba żadnych dużych aktualizacji jeśli chodzi o możliwości Siri czy Google Assistanta. Wydaje się, że doczekaliśmy się jednak pewnego przesilenia, ponieważ do gry wróci Amazon z nowym pomysłem na swoją Alexę.
W środę odbyła się bowiem konferencja Alexa Live, w ramach której (była) firma Bezosa przedstawiła swoją wizję na kierunek, w którym rozwijać się będzie ich asystent. Kierunek ten zaś to mocna automatyzacja. Do tej pory użytkownicy musieli definiować Rutyny, czyli pewne konkretne sekwencje zachowań samodzielnie, teraz zaś będą mogły być one dostarczane przez programistów w ramach instalowanych przez użytkownika skilli. Jako przykład podawany jest Jaguar Land Rover, który używa Alexa Routines Kit, aby udostępnić rutynę „Goodnight”, która upewni się, że samochód jest zablokowany, przypomni klientom o poziomie naładowania lub poziomie paliwa, a następnie włączy alarm. Do tej pory tego typu automatyzacje raczej były domeną zewnętrznych aplikacji albo bardziej zaawansowanych systemów typu tandem Home-Assistant i node-red. Teraz Amazon stworzył dla nich własną abstrakcję, przez co Alexa z asystenta głosowego zmienia się bardziej w swoisty system operacyjny dla domu.
Amazon chce zadbać też o rzeczy dziejące się w bebechach ich systemu. Mocno inwestują we wsparcie nadchodzącego protokołu Matter, który ma być wspierany przez wszystkich dużych graczy i zapewnić dużo wyższy niż w przeszłości poziom interoperacyjności. Amazon, mimo bycia liderem rynku, walczy też o interoperacyjność między asystentami, prowadząc Voice Interoperability Initiative, której celem jest właśnie jak najlepsza integracja rozwiązań Smart Home. Członków mają masę (w tym min. Microsoft czy Xiaomi), ale niestety nie ma w niej ani Apple, ani Google.
Ogólnie działania Amazonu mają na celu sprawienie, że Alexa będzie jeszcze bardzie przezroczysta, niewidoczna i po prostu wygodna. Czy wepchnie to nowe życie w temat asystentów głosowych? Pewnie zobaczymy, ale jeżeli obietnice otwartości systemu zostaną spełnione, bardzo chętnie zintegruje te rozwiązania z moim małym domowym systemem Home Assistant – zwłaszcza, że to chyba ciągle Alexa ma największe szanse na zostanie pierwszym asystentem mówiącym po Polsku.
A Wy, którego asystenta głosowego używacie?