Technologiczne sankcje nałożone na Chiny uderzają w kariery specjalistów IT oraz mogą spowodować kolejny wstrząs na rynku elektroniki. I choć na globalnym rynku wciąż brakuje programistów, to rekruterzy… sami muszą szukać dla siebie nowej pracy. Cóż, za nami kolejny, “zwyczajny” tydzień.
USA uderzają w Chiny, reszta obrywa rykoszetem
Nic nie wskazuje na to, by w najbliższych miesiącach rynek elektroniki przestał borykać się z brakiem komponentów. Wręcz przeciwnie, sytuacja staje się coraz trudniejsza i to nie przez kolejne lockdowny, a geopolitykę. W ubiegłym tygodniu jedną z najgorętszych informacji w naszej branży było rozszerzenie amerykańskich sankcji na Chiny. Tym razem mają one dotyczyć nie tylko procesorów, ale także ludzi, którzy pracują nad ich udoskonaleniem…
Amerykańscy współpracownicy chińskich firm mają otrzymać kontrowersyjne ultimatum – albo zmieniasz pracę, albo obywatelstwo. Taka “propozycja” dotyczy setek specjalistów na każdym szczeblu.
Jednocześnie w USA realizowane są gigantyczne inwestycje. Wprowadzony w sierpniu “CHIPS and Science Act” dał impuls do budowy nowych fabryk półprzewodników. Pierwsza z nich została otwarta przez Intela we wrześniu i kosztowała 20 mld USD, a część środków pochodziło z nowego pakietu dotacji. Podobne inwestycje są planowane już niebawem, a fabryki będą powstawać głównie w stanach Ohio oraz Idaho.
Amerykańskie sankcje zaszły już bardzo daleko, podobnie jak chęć dominacji na światowym rynku półprzewodników. Niektórzy producenci elektroniki nieśmiało przed tym protestują, obawiając się utraty bieżących przychodów. Joe Biden i jego administracja nie zmieniają jednak zdania. Według nich Chiny wykorzystują technologię rozwijaną “cywilnie” do celów wojskowych, a algorytmy sztucznej inteligencji mają być zastosowanie na polu bitwy lub… do zwalczania demokracji.
Patrząc z tej perspektywy, należy spodziewać się bardzo silnego tąpnięcia, które dotknie nie tylko firmy pracujące nad rozwiązaniami enterprise, ale także elektroniką użytkową, motoryzacją czy lotnictwem. Kolejne uderzenie w globalizację staje się faktem! Planujesz upgrade Twojego sprzętu? Lepiej się spiesz.
No chyba, że Chińczycy są już dużo bardziej samodzielni, niż wszyscy się spodziewają…
Źródła:
- https://www.theverge.com/2022/10/7/23392860/biden-semiconductor-chips-intel-micron-china-ohio-science
- https://www.bloomberg.com/news/articles/2022-10-13/biden-chip-export-controls-are-designed-to-give-us-an-advantage
- https://fortune.com/2022/10/13/chinese-americans-china-chip-export-ban-biden-us-semiconductors/
Zainstaluj teraz i czytaj tylko dobre teksty!
Globalizacja nie chroni przed brakiem programistów?
Podczas czytania poprzednich akapitów, pewnie zapaliła Ci się lampka ostrzegawcza. Skoro największe mocarstwa technologiczne tego świata zamykają się w swoich obozach, to jakie losy czekają globalny rynek pracy? Odpowiedź nie jest jednoznaczna.
O ile wielkie firmy masowo korzystają z międzynarodowej puli talentów, to przedstawiciele nieco mniejszych przedsiębiorstw miewają z tym problemy. Nie, nie chodzi o koszty, ani o utrudnienia formalno-prawne. Raz, że konkurencja ze strony Big Tech jest naprawdę duża, a dwa, że programiści są pożądani w zasadzie na każdym rozwijającym się rynku. Nie jest więc łatwo wykorzystać niszę i być “firmą pierwszego wyboru” we własnym kraju, a co dopiero zdalnie…
Kraje w których liczba programistów przekroczy bieżące zapotrzebowanie lokalnego rynku, mogą szybko wyrosnąć na lidera w zakresie outsourcingu. Wśród kandydatów do tego tytułu wskazuje się między innymi Nigerię, Turcję lub kraje Europy Środkowo-Wschodniej.
Pytanie brzmi w jaki sposób połączyć ze sobą programistów i ambitne firmy, które chciałyby skorzystać ze zdalnego wsparcia? Spróbujemy pomóc poprzez oferty pracy w Vived 😉
Źródło:
Zainstaluj teraz i czytaj tylko dobre teksty!
Rekruterzy szukają pracy poza IT
Praca szuka programistów, ale rekruterzy IT muszą szukać jej dla siebie. Niestety, od dłuższego czasu wszystko zmierzało w tym właśnie kierunku. Zwolnienia lub wstrzymywane rekrutacje w naszej branży sprawiły, że specjaliści ds. HR oraz rekruterzy zostali skierowani do innych zadań lub musieli pożegnać się ze swoimi firmami. Szacunki z portalu Layoffs.fyi są zatrważające i wskazują, że taki los mógł spotkać nawet 50% rekruterów. Potwierdzają to statystyki przytoczone przez blog Interviewing.io, które wskazują, że równie często zwalniano ludzi z działów HR (48%), a ze swoimi stanowiskami pożegnało się też wielu przedstawicieli finansów (30%) i operacji (24%) oraz data science (20%).
Z drugiej strony, w trudnych czasach zwolnienia najmniej dotknęły zespoły marketingowe (13%), produktowe (12%), developerskie (10%) oraz sprzedażowe (4%).
Jak informuje The Protocol, po odejściu z dotychczasowej firmy, rekruterzy często zderzają się z szarą rzeczywistością – dużo niższymi stawkami albo brakiem pełnoetatowych ofert. Decydują się więc na wynagrodzenia niższe nawet o 30%, byleby znaleźć jakiekolwiek zatrudnienie w swoich specjalizacjach.
Bardzo przykro czytać takie informacje. Mam nadzieję, że w przyszłym roku wszystko wróci do normy: rekruterzy techniczni znów będą masowo wysyłać wiadomości do developerów, a developerzy będą mogli (jak zwykle) narzekać na przepełnioną skrzynkę.