1. Wszyscy programiści grają w Wordle, a Filipińczycy w Pokemony na Blockchainie
Dzisiaj będzie gamingowo… ale nie martwcie się, nie o ostatnich zakupach Microsoftu – ten temat został już maksymalnie przeorany. Nie oznacza to jednak, że to jedyne co ciekawego wydarzyło się ostatnio w Gamingu. Opowiem Wam bowiem o Wordle.
Wordle to gra w której w sześciu próbach musimy zgadnąć sześcioliterowe słowo dnia. Na nasze szczęście, po każdej próbie dostajemy pewne podpowiedzi. Gdy próbujemy konkretne słowo, tło jego liter zmienia się na jeden z trzech kolorów:
szary – danej litery nie ma w słowie dnia
zielony – nasz strzał był prawidłowy
żółty – dana litera występuje w słowie, ale w innym miejscu
Ta magiczna prostota sprawiła, że gra stała się międzynarodowym hitem, i grają w nią obecnie setki tysięcy osób. Szczegółowe opisanie fenomenu znajdziecie tutaj.
Dlaczego jednak o tym piszę? Ponieważ ten fenomen dotknął też wielu programistów. HackerNewsy czy Reddita zalały różnorakie projekty umożliwiające zautomatyzowanie gry (jako przykład możecie sobie zobaczyć choćby realizację za pomocą automatora testów PlayWright albo linuxowych programów shellowych). Jest tego cała masa, i mogę Was zapewnić, że przeglądając programistyczne “społecznościówki” na pewno nie raz natkniecie się na takowe… a przynajmniej dopóki szał na Wordle się utrzyma. Żeby uzmysłowić, o jakim zjawisku mówimy – pięcioletnia gra na iOS o tytule “Wordle!” (zupełnie niezwiązana z opisywanym tutaj fenomenem) nagle skoczyła z 1-2 pobrań dziennie do 200 000 w tydzień.
A jak już jesteśmy przy niszowym gamingu, to od pewnego czasu szukałem okazji, żeby przywołać jednego z największych kuriozów ostatnich miesięcy. Co rusz “klasyczni” wydawcy gier informują o chęci wejścia w rynek NFT. Raczej nie spotyka się z dobrymi reakcjami ze strony graczy, ale ja się tym firmom nie dziwię, patrząc jakim szałem stał się trend earn-to-play. Weźmy choćby takie Axie Infinity, w które aktywnie grają 2 miliony aktywnych użytkowników dziennie, i jak (chwalą się sami twórcy) gra stała się źródłem przychodu dla rzesz ludzi w takich krajach jak np. Filipiny. Oczywiście, co ładnie brzmi na papierze, ma często też swoją mroczną stronę. Cały model gry, przypominającej Pokemony polega na trenowaniu wcześniej zakupionego stworka. Po pewnym czasie można zaś sprzedać go z zyskiem innemu graczowi chcącemu dołączyć do gry – jako, że potwory są NFT, to ich ilość jest znacznie ograniczona. Dlatego strasznie smutne jest to, że kupcami wyżej wymienionych stworków są zwykle… inni gracze marzący o podreperowanie budżetu. Oczywiście, wiele osób które dołączyły na wczesnym etapie na tym zarobią, ale jeśli to nie jest piramida, to ja nie wiem co nią jest. Cały proceder świetnie opisał Paul Buter w eseju “Play-to-Earn” and Bullshit Jobs
Co do NFT, to z pewnością nie bez znaczenia dla całego ekosystemu pozostanie fakt, że Twitter udostępnił możliwość ustawiania takowych jako obrazki profilowe. Będą posiadały one specjalne wyróżnienie – zamiast w kółku, będą pojawiały się w rombie. Reakcja była łatwa do przewidzenia – od ludzi chwalących ruch, po zagorzałych krytyków oskarżających firmę o normalizowanie oczywistego scamu. Dla samego konceptu NFT jest to jednak niewątpliwe zwycięstwo – wielu ludzi do tej pory niezainteresowanych tematem może zacząć zastanawiać się, o co chodzi z tym całym rombem.
PS: żeby nie było, że zupełnie olaliśmy największe technologiczne przejęcie w historii – jeżeli lubicie system-designowe rozkminy, mamy dla Was bardzo ciekawą publikację o tym, jak od kuchni wyglądały usługi sieciowe Halo 4.
W aplikacji Vived znajdziesz artykuły moderowane przez developerów.
Zainstaluj teraz i czytaj tylko dobre teksty!
2. Czy Google Analytics staną się nielegalne?
Pewnie każdy słyszał o GDPR (w Polsce znanym pod nazwą RODO), wielu z Was pewnie brało też udział w projektach mających na celu wdrożenie tego rozporządzenia jakoś w 2018 roku. To nie jest jednak tak, że GDPR powstał raz i nic się w nim nie zmienia. Wręcz przeciwnie, on ewoluuje. I tak jak np. w 2020 zaktualizowane zostały zasady tak zwanych “Cookie Consent” (sprawdźcie lepiej, czy na pewno robicie je w prawidłowy sposób), tak ostatnie tygodnie przyniosły nam zdecydowanie większe trzęsienie ziemi.
Używacie Google Analytics? To już niedługo może okazać się, że Wasze strony internetowe będą… nielegalne – takie reperkusje może wywołać wyrok sądu w Austrii w procesie firmy netdoktor.at. Chodziło w nim o transfer medycznych danych osobowych za granicę Unii (EU->US), gdzie za takową uznane zostały też unikalne cookies Google Analytics, nie tylko “realne” PII jak nazwisko czy PESEL. Według sądu w Austrii, identyfikatory w formie UUID powinny być traktowane jako dana osobowa – pozwalają firmie przechowującej dane unikalnie trackować użytkownika. Całość wyroku została wydana na bazie wspomnianego GDPR i pozostaje bardzo w jego „duchu” – jeśli jednak reszta krajów UE pójdzie śladem sąsiada Niemiec (a Holandia się odgraża), już niedługo możemy spodziewać się sporej rewolucji w temacie zbierania analityk. Już w tej chwili powstała strona internetowa Is Google Analytics illegal in your country?, pozwalająca śledzić rozwój sprawy w poszczególnych krajach.
A jak już jesteśmy przy Google, to jednym z głośniejszych wydarzeń zeszłego tygodnia była informacja, że Google przestaje udostępniać darmowe konta w ramach usługi GSuite, a wszyscy korzystający z tej funkcjonalności (czyli Ci, którzy założyli je w latach 2006-2012) będą musieli przejść na płatny plan. Przyznam, że sam prywatnego maila trzymam właśnie w Google, i jestem szczerze zaskoczony, że dało się NIE płacić. Ale jeśli ktoś mocno na tej funkcjonalności bazował, to może być to dla niego zdecydowanie bardzo przykra informacja.
W aplikacji Vived znajdziesz artykuły moderowane przez developerów.
Zainstaluj teraz i czytaj tylko dobre teksty!
3. Co Ty tak naprawdę wiesz o GIFach?
A na koniec będzie o GIFach.
Zawsze cicho fascynowała mnie droga, jaką przeszedł ten format – od krótkich, paroklatkowych animacjach, które pamiętam jeszcze z końca lat 90tych, po w zasadzie małe filmy, które zobaczyć możemy aktualnie wszędzie. Sposób ich ewolucji był w zasadzie ciągły, stąd też ciężko mi było zauważyć ten jeden, konkretny moment, gdy format ruszył do przodu.
W zeszłym tygodniu ukazała się publikacja „You Don’t Know Gifs”, która przynosi na to odpowiedzi. Dowiecie się z niej jak wyglądała historia gifów, jakie zmiany dotykały format przez lata, a także które triki pozwalały przez lata uzyskać gify o coraz lepszej jakości. Moim ulubionym 🤯 jest sposób tworzenia Gifów o ilości kolorów większej niż 256, który do złudzenia przypomina to, jak powstawał pixel art w grach wideo z lat 80tych.
Jeżeli spodobał Wam się ten artykuł, na mojej prywatnej liście ulubionych tekstów z roku 2021 jest podobny do niego Emoji “Under the Hood” Nikity Prokopova (znanego w internecie jako Tonsky). Autor przedstawia w nim w klarowny sposób jak działają Emoji, a także jak zarówno poszczególne czcionki, jak i systemy operacyjne obsługują je “pod maską”.
A jak już jesteśmy w temacie GIFów, to jedną z ciekawych informacji ostatnich tygodni był brak zgody na zakup serwisu Giphy przez Metę. Decyzję tą wydał brytyjski regulator Competition and Markets Authority, a motywowana jest obawą o potencjalne praktyki monopolistyczne firmy Marka Zuckerberga. Co ciekawe, jest to pierwszy raz w historii, gdy CMA uniemożliwił tego typu transakcję (a przynajmniej w branży techowej). Pokazuje to jak wielką rolę w Social Media mają memiczne obrazki, ale może być oznaką przemian w podejściu legislatorów do Big Techu na terenie Wielkiej Brytanii.
Dzięki naszym podsumowaniom wystarczy Ci 10 minut tygodniowo, aby mieć pewność, że nie przegapisz niczego w świecie Frontendu, JVM i Software Craftsmanship.
Bez spamu i bez wysiłku!
Zapisz się
Odkrywaj więcej dopasowanych treści!
Bądź na bieżąco ze światem IT i poszerzaj swoje horyzonty dzięki najlepszym artykułom wybranym specjalnie dla Ciebie.