Uber znowu jest bo ostrzałem mediów, komputery kwantowe robią dwa kolejne kroki w kierunku własnej supremacji, a doświadczony programista dzieli się doświadczeniami i stanem branży z końca lat 90-tych. Mimo wszystko wiem, że weszliście tutaj, żeby przerobić twarz kolegi z pracy na Shreka.
1. Uber znowu ostrzałem mediów – „The Uber Files”
Uber zawsze był swoistym „czarnym charakterem” branży technologicznej. Po początkowym zachłyśnięciu się elastycznością, którą daje gig-economy, po wysypie wszelkiej maści aplikacji Uber-like („Uber dla wyprowadzaczy psów! To będzie kolejny hit rynku!”) zaczęto zauważać, jak problematycznym konceptem na dłuższą metę jest „giging”. Jeszcze przed pandemią nie brakowało głosów, jak ta liberalna utopia jeśli chodzi o niezależność prowadzenia działalności gospodarczej jest szkodliwa dla wielu warstw społecznych, a potem szczególnie uwidoczniła nam to pandemia, która mocno przetrzepała branżę. Firma przez lata była też mocno i wokalnie protestowana przez taksówkarzy.
Teraz Uber dopadły nowe problemy. The Guardian opublikował tak zwane Uber Files – wyciek 124 tysięcy dokumentów, przedstawiających budzące hmmm… wątpliwości praktyki firm. Całość została wypuszczona do mediów przez Marka MacGanna – europejskiego lobbystę firmy, który postanowił zostać sygnalistą, ponieważ jak sam pisze „przejrzał na oczy”.
Z dokumentów dowiemy się dużo o standardach radzenia sobie z kryzysami w firmie, jak np. kill Switcha do palenia serwerów w wypadku nalotu policji, napuszczanie swoich kierowców na protestujących taksówkarzy czy lobbowanie czołowych polityków, takich jak Emanuel Macron (który stał się de-facto twarzą całej afery) czy Joe Biden. Dokumentów jest naprawdę dużo i The Guardian nie przebił się jeszcze przez wszystkie, teraz będą zajmowały się nimi redakcje lokalne, które mają wygrzebać dodatkowe fakty. To co dostaliśmy na razie z jednej strony trochę psuje bowiem poczucie estetyki, ale jak na ponad 120 tysięcy wiadomości wygląda jak lekki „nitpicking”. Taki np. Macron broni się zresztą, że jako minister w rządzie musiał współpracować z dużymi, ważnymi ekonomicznie podmiotami i drugi raz zrobiłby to samo (aczkolwiek ciekawe, czy francuscy wyborcy są takiego są takiego samego zdania – prezydent Francji ma ostatnio trochę pod górkę). Czekam więc, jak dużo doszukają się w wycieku dziennikarze, którzy zaczną wyszukiwać jakichś lokalnych nadużyć.
Czy firma oberwie i straci klientów? W tym temacie chciałem dać się wypowiedzieć ekspertowi:
Co ciekawe, podejrzewałem, że ceny akcji w takiej sytuacji mocno spadną… a te prawie nie drgnęły. Zrzucam to na fakt, że Uber jest już i tak na historycznych minimach, przez co już na dobrą sprawę to bardzo nie ma z czego spadać. Mogę się jednak zawsze mylić, bo jak mówili inni klasycy…
Ale mi kabaretowo ta sekcja wyszła, chyba po prostu nie potrafię z Uberem na poważnie … Ale to te klasyczne, mam nadzieje, że za Smolenia i Waligórskiego mnie nie odsubskrybujecie ¯\_(ツ)_/¯
Źródła
Zainstaluj teraz i czytaj tylko dobre teksty!
2. Nowe zastosowania dla komputerów kwantowych
Komputery kwantowe… Od lat fascynują, od lat obserwujemy w nich znaczący postęp, powoli pojawiają się ich symulatory dostępne dla „szarego kowalskiego” (o ile taki szary Kowalski ma konto na AWS lub innej z chmur). W zeszłym tygodniu wspominaliśmy już o postępach w kryptografii kwantowej, ale nic dziwnego że specom od bezpieczeństwa się spieszy – obecny tydzień przyniósł bowiem aż dwa duże kroczki na drodze do Quantum Supremacy.
Zacznijmy więc od publikacji Quatna Magazin (który wbrew nazwie, nie zajmuje się tylko kwantówką). Powoływaliśmy się na niego parę edycji temu, przy opisywaniu nowego rozwiązania problemu maksymalnego przepływu. Pozostając w świecie algorytmów, tym razem zajmiem się tymi kwantowymi. Świętym Graalem całego Quantum Computing jest bowiem poszukiwanie rozwiązań dla wyzwań, których rozwiązanie przy pomocy standardowych metod obliczeniowych jest niemożliwe – jak Problem 36 Oficerów autorstwa Eulera. Nawet jeszcze zanim udało nam się stworzyć realne do użycia komputery kwantowe (a np. taki IBM odgraża się, że do 2025 roku będzie miał na sprzedaż tysiące komputerów kwantowych) już powstawały teoretyczne konstrukty, zdolne rozwiązywać problemy… „gdy tylko hardware będzie gotowy”.
Co innego problemy niepoliczalne zupełnie w klasycznej przestrzeni matematycznej, a co innego te, które przy wielkich liczbach robią się po prostu bardzo wolne. O takich właśnie pisze wspomniana już (zdążyliście pewnie zapomnieć, że to o tym cały czas mówiłem, prawda?) publikacja Quanty o tytule Quantum Algorithms Conquer a New Kind of Problem. Tym razem z mojej perspektywy doszło jednak do małego hmmm… oszustwa. Zamiast bowiem szukać rozwiązań dla już istniejących wyzwań, naukowcy… znaleźli sobie zupełnie nowe problemy. Takie, które właśnie nie mają rozwiązań klasycznych, ale są dość proste dla komputerów opartych o QBity. Udało się to poprzez odpowiednią manipulacją kodem Wyroczni (prostych funkcji matematycznymi, przyjmujących dane wejściowe i wypluwających z góry ustalone wyjście) takie warianty, których reguły działania są niemożliwe do przewidzenia przez klasyczne komputery (pozostają czarną skrzynką), ale bez problemów mogą je rozpracować komputery kwantowe. Całość badań znajdziecie w publikacji Verifiable Quantum Advantage without Structure.
Teoria teorią, ale na czymś te algorytmy trzeba odpalać, i tutaj cała na biało wchodzi NVidia ze swoją platformową QODA. Pewnie każdy kojarzy CUDA, czyli framework do odpalania obliczeń Machinę Learning na kartach tej firmy. Tak jak CUDA miała otworzyć uczenie maszynowe dla mas, które wcześniej używały swoich drogocennych kart do odpalania Wiedźmina na Ultra (to były jeszcze czasy przed powszechną fascynacją Krypto), tak zadanie QODA to pomoc niespecjalnie wyspecjalizowanym w Quantum Computingu programistom w wykorzystaniu tego postępu w branży. Oczywiście, jak większość rozwiązań dla „ludu pracującego miast i wsi”, QODA operuje z emulowanymi jednostkami QPU (quantum processor units) na sprzęcie GPU, ale jej model jest w pełni kompatybilny z fizycznymi procesorami kwantowymi. Kod napisany na tej platformie jest więc w pełni przenośny pomiędzy środowiskami emulowanymi i fizycznymi.
A skoro już przy Nvidii jesteśmy, to nie mogę odmówić sobie podzielenia się z Wami najnowszą publikacją tej firmy, którą w swoim unikalnym stylu opisał kanał „Two-Minute Papers”. Ostatnio dokonał bowiem analizy algorytmu StyleGAN-NADA, pozwalającego na syntezę twarzy w niesamowicie realistyczny sposób. Co jednak najbardziej zabawny, każdy może pobawić się demem, które dostępne jest publicznie i bez żadnych ograniczeń. Dodatkowo działa naprawdę szybko, więc można eksperymentować!
Źródła
- Nvidia reveals QODA platform for quantum, classical computing
- Verifiable Quantum Advantage without Structure
- Quantum Algorithms Conquer a New Kind of Problem
- NVIDIA’s AI Nailed Human Face Synthesis!
- StyleGAN-NADA Demo
Zainstaluj teraz i czytaj tylko dobre teksty!
3. Jak to było być programistą w roku 1989?
Pewnie wielu z Was, czytających te publikacje, ma mniej niż 10 lat w branży. Z jednej strony, taka „dycha” to już poważna sprawa, senior i tak dalej… z drugiej zwykle oznacza jakieś kolejne 25 lat do emerytury. Nie wiem jak wielu z Was zastanawiało się kiedyś nad tym faktem – nasza branża jest dość młoda (zwłaszcza w Polsce) i rzadko mamy okazję pracować na przykład z programistami po pięćdziesiątce. Dużo też mówi się w kontekście IT o tak zwanym „ageismie”, czyli wykluczeniu ze względu na wiek, jako że technologia sama w sobie kojarzy się raczej ze studentami z akademika, wymyślającego nowe algorytmy jak w filmie „The Social Network”.
Dlatego też na zakończenie postanowiłem podrzucić Wam bardzo interesującą publikacje, która mocno „wytrendowała” w tym tygodniu na Reddicie – Working in the software industry, circa 1989. Jej autor sięga wspominkami do końca lat 80-tych, opowiadając o tym jak wtedy wyglądał świat i proces programowania. Tekst nie jest jakiś bardzo długi i wnikliwy, ale trochę na tym właśnie polega jego siła – w szybki sposób pokazuje nam, jak dużo wydarzyło się przez te prawie 35 lat. Stanowi przez to szybką i przyjemną w konsumpcji podróż do przeszłości, nawet jeśli niewiele nam po niej na dłuższą metę zostanie.
A żeby jednak skończyć na praktycznej nucie, przywołam tutaj inną nieco praktyczniejszą publikacje o tytule An Old Hacker’s Tips On Staying Employed. Zawiera ona zbiór zasad, którymi warto się kierować, żeby nie musieć ścigać się ze wspomnianymi „świeżakami” z akademików na znajomość nowych technologii, równocześnie nie dając sobie przykleić łatki nienadążającego za czasami.