Dla większości osób branża IT kojarzy się z ogromnymi pensjami oraz lekkim, niewymagającym “klikaniem na komputerze”. Bardzo mocno podkreślają to organizatorzy kursów programowania, które mają Ci zapewnić cudowne życie po 6-miesięcznych warsztatach. Od kuchni wygląda to jednak zupełnie inaczej.
Ponad 70% programistów odczuwa wypalenie zawodowe
Czujesz, że brakuje Ci energii? Na co dzień z trudem szukasz motywacji do działania? Towarzyszy Ci rozdrażnienie lub irytacja? A do tego jeszcze narastający stres? To właśnie objawy wypalenia zawodowego, które trzy lata temu zostało wpisane do Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób przez WHO.
Według najnowszych badań przeprowadzonych w Polsce na grupie 1700 osób, ten problem dotyka niemal 70% programistów. Ta liczba robi ogromne i niestety dosyć ponure wrażenie. Oczywiście, nie na każdej osobie, bo trudno liczyć na empatię kogoś, kto patrzy na IT wyłącznie przez pryzmat zarobków. Mimo wszystko, problem jest poważny i nie da się go przykryć nawet torbą pełną pieniędzy…
W raporcie podsumowującym badania czytamy, że programiści nie są wspierani przez swoich pracodawców. Aż 82 proc. badanych wskazuje, że o wypaleniu zawodowym nigdy nie rozmawiano w ich miejscu pracy, a 95 proc. czerpie o nim wiedzę z internetu. Diagnoza od dr. Google to dopiero początek, dlatego przyjrzyjmy się potencjalnym rozwiązaniom.
Osoby, które czują się “zaopiekowane” przez pracodawcę pod kątem zdrowia psychicznego, doceniły szkolenia, akcje promujące wellbeing, pakiety wizyt u specjalistów oraz zachęcanie do wzięcia wolnego dnia w przypadku gorszej formy. Z problemem walczymy także samodzielnie – 66 proc. osób stara się szukać ukojenia w hobby lub innych sposobach relaksu (film, sport, muzyka), a 55 proc. czeka, aż sytuacja sama wróci do normy. Poza tym, 71% osób rozważa również zmianę pracy, mimo że sytuacja na rynku jest bardzo dynamiczna.
Bez względu na wszystkie okoliczności, życzymy każdemu dużo zdrówka, spokoju i radości z pracy! A jeśli brakuje Wam któregokolwiek z tych składników, zmuście swojego Team Leadera do rozmowy – szczerej i otwartej. Pamiętajcie, że nie da się rozwiązać problemów, które pozostają niezaadresowane.
Źródło:
Zainstaluj teraz i czytaj tylko dobre teksty!
Nvidia (nadal) zatrudnia i pomaga wyjechać z Rosji
No dobrze, przejdźmy teraz do nieco lepszych informacji. Nvidia, dla której ten rok wcale nie należy do najlepszych, zaskakuje optymistycznymi prognozami dotyczącymi zatrudnienia oraz… niecodziennymi benefitami.
Po nieudanej próbie zakupu Arm, potężnym spadku przychodów z gier oraz najniższych od 52-tygodni wycenach akcji, Nvidia wcale nie wygląda na firmę, która traci grunt pod nogami. Wręcz przeciwnie, zachowuje się bardzo odważnie, zwiększa inwestycje i stara się zadbać o każdego specjalistę. Najpierw Jensen Huang, CEO Nvidia, zapewnił pracowników o dotrzymaniu obietnic dotyczących podwyżek i braku zwolnień, a teraz potwierdzono, że firma przeprowadziła odważną “ewakuację” swoich specjalistów z Rosji.
Brutalny atak Rosji na Ukrainę sprawił, że wiele firm postanowiło opuścić rosyjski rynek. Oczywiście, część przedsiębiorstw tylko pozorowało swoje działania, ale nie było wśród nich Nvidii. Producent kart graficznych już 3 marca zawiesił wysyłki do Rosji, a 5 kwietnia wstrzymał wszystkie operacje biznesowe w tym kraju. Teraz korporacja poszła o krok dalej – ostatecznie zamykając swoje siedziby w Rosji, zaproponowała pracownikom przeprowadzkę do innego kraju. Jak wynika z nieoficjalnych informacji, Nvidia oferuje przelot samolotami czarterowymi, a ofertę złożoną pracownikom potwierdza Moral Rating Agency, czyli organizacja sprawdzająca, na ile firmy obecne w Rosji wywiązują się ze swoich deklaracji.
Trzeba przyznać, że to bardzo zgrabny ruch – zarówno biznesowo, jak i wizerunkowo. Nie dość, że Nvidia przestała dorzucać się do podatków finansujących bombardowanie ukraińskich miast, to jeszcze (prawdopodobnie) uchroniła swoich specjalistów od mobilizacji do rosyjskiej armii. Niestety nie podano ilu konkretnie pracowników Nvidii opuściło Rosję, ale to pomysł godny kontynuowania przez inne korporacje.
Źródła:
https://www.businessinsider.com/nvidia-salaries-compensation-engineers-developers-2022-9?IR=T
Zainstaluj teraz i czytaj tylko dobre teksty!
Recesja to szansa dla narzędzi low-code i no-code?
Kiedy czytałem kolejne artykuły dotyczące nadchodzącego ochłodzenia światowej gospodarki, pomyślałem sobie, że to kolejny powód, by szukać oszczędności poprzez automatyzację i wdrażanie nowych, prostych narzędzi we własnej firmie. Dlatego zupełnie nie zaskoczyły mnie teksty, które wychwalają narzędzia low-code i no-code, przedstawiając je jako “remedium na ciężkie czasy”. W ostatnich tygodniach widać prawdziwy hype wokół tych rozwiązań – zarówno w internecie, jak i na branżowych konferencjach.
Oczywiście, jeśli jesteś seniorem lub midem, raczej nie musisz obawiać się, że narzędzia WYSIWYG zabiorą Ci pracę. To raczej sposób na szybkie zapełnienie luki, która powstała z powodu niewystarczającej liczby specjalistów IT.
Zwolennicy podejścia low-code i no-code nie mają wątpliwości – dzięki takim narzędziom zyskujemy czas, pieniądze oraz zasoby. Nawet Twoje dziecko będzie w stanie wyklikać prostą aplikację albo bazę danych! Bez rekrutowania nowego developera. Bez dodatkowych kosztów. Bez najmniejszego problemu.
Rzeczywistość jest jednak nieco bardziej złożona. “Gotowce” nie zawsze odpowiadają na potrzeby użytkowników. Co więcej, nie jest łatwo zintegrować je z fragmentami bardziej skomplikowanego kodu, a do tego wcale nie odciążają developerów w takim stopniu, jak obiecywały reklamy. Rozwiązania stworzone poprzez low-code i no-code zdecydowanie trudniej się testuje, a ich poprawne działanie może wymagać dostępu do kluczowych elementów infrastruktury. Ryzykowne!
Podsumowując – kreatory nie zabiorą wam pracy, ale prędzej czy później porozmawiacie o nich ze swoim szefem. Bądźcie gotowi!
Źródła:
https://gulfbusiness.com/insights-myths-and-realities-of-low-code-and-no-code/