Dzisiaj większość edycji poświęcimy Krajowi Kwitnącej Wiśni, ponieważ ostatnimi tygodniami wpadło mi w łapy kilka szalenie interesujących tekstów na jego temat. Porozmawiamy jednak również o kosztach chmury obliczeniowej (here we go again) oraz pozwach w świecie generatywnego AI.
1. Dlaczego Japonia straciła palmę pierwszeństwa nowych technologii?
Kiedy wychowywałem się w latach 90-tych, Japonia jawiła się jako światowa stolica technologii. I o ile pewnie w szerszej świadomości cały czas panuje takie przeświadczenie, to jednak rzeczywistość wygląda nieco inaczej. Tak, Japonia jest niezwykle nowoczesna… jak na lata 80-te. W pewnym momencie jednak Kraj Kwitnącej Wiśni został z tyłu i już nigdy nie doskoczył do naszej, mocno „cyfrowej” nowoczesności, pozostając w świecie robotów serwujących hamburgery i grających i myjących użytkownika toalet.
Co się wydarzyło? Odpowiedź jest pewnie bardzo skomplikowana i wieloskładnikowa, ciężko więc w koherentny sposób jedną publikacją wyjaśnić, co doprowadziło do takiej sytuacji. Mimo wszystko, spróbujemy. Dlatego mam dla Was dzisiaj aż trzy publikacje (dwa teksty, jedno wideo), które pochylają się nad tematem i próbują zanalizować, dlaczego z bycia światową potęgą High-Tech Japonia (żeby nie było – pozostając ekonomicznym behemotem – w końcu to dalej trzeci kraj biorąc pod uwagę PKB) raczej oddała pola konkurencji z Doliny Krzemowej, Koreii czy Chin.
No dobra, ale po krótkiej prywacie czas wrócić do obiecanych tekstów. Najpierw zajmiemy się oprogramowaniem – pierwszy z nich to The forgotten mistake that killed Japan’s software industry, który zresztą zainspirował dzisiejszą edycję, bo opublikowany został w zeszłym tygodniu. Świętując dwusetny odcinek podcastu Disrupting Japan, jego host – Tim Romero – opublikował bardzo przystępną analizę, która prezentuje powodu dla których Inżynieria Oprogramowania nigdy nie stała się tak ważną częścią japońskiej ekonomii i przemysłu, i jakie reperkusje się z tym wiążą do tej pory. Tekst zanurza się w uwarunkowania historyczne, i w bardzo skrótowej formie przechodzi przez zmiany, jakie Japoński przemysł przechodził przez XIX i XX wiek, a które sprawiły, że Japonia mimo bycia bardzo wczesnym graczem na rynku PC (czy może właśnie z tego powodu) nieco przespała rewolucje związaną komputerami osobistymi, skupiając się na sektorze korporacyjnym. Jeżeli lubicie analizy dotyczące rynku oprogramowania w nieco szerszym kontekście ekonomiczno-społecznym – bardzo polecam.
Dobra, ale nawet jeśli Japończycy nie stali się nigdy behemotem jeśli chodzi o tworzenie aplikacji, to jednak ich sprzęt przez lata pozostawał światowej klasy. Dlaczego więc w pewnym momencie to właśnie Apple, a potem Chińczycy i Koreańczycy stali się (poza rynkiem konsol do gier) innowatorami jeśli chodzi o elektronikę użytkową, zwłaszcza tą zminiaturyzowaną? Tekst Why Japan didn’t create the iPod ponownie za przyczynę wskazywana jest niższa niż w innych rozwiniętych krajach penetracja rynku komputerów osobistych. Poza wskazanych w publikacji Disrupting Japan przyczyn korporacyjno-rynkowych, drugi z dzisiejszych tekstów wskazuje również… katakane, czyli japoński alfabet. To właśnie on (a dokładnie trudność w stworzeniu wygodnego sposobu wprowadzania tekstu, zwłaszcza w pierwszych latach komputerów) miał sprawić, że zamiast zarządzać swoimi gadżetami za pomocą PC, Japończycy skupili się na rozwoju nośników zewnętrznych, umożliwiających pominięcie komputerów. Takie rzeczy wolno się zmieniają – nie bez powodu w chyba najbardziej wyeksponowanym punkcie Tokyo (Shibuya) stoi… kilkupiętrowa wypożyczalnia płyt CD.
Trzecia z publikacji to zaś wideo Why Japan’s internet is weirdly designed, dotyczące bardzo specyficznego styl, jaki przyjmują japońskie strony internetowe. Kanał Answer in Progress postanowił przyglądnąć się mitom, które towarzyszą webdesignowi japońskich stron internetowych. Czy strony tworzone w Kraju Kwitnącej Wiśni rzeczywiście tak bardzo odbiegają od reszty świata? Okazuje się, że w legendzie jest bardzo dużo prawdy, a po raz kolejny najciekawsze są powody takiego stanu. Autorka filmiku wskazuje bowiem bardzo szybkie wejście Japonii w telefonie komórkową, grubo przed resztą świata, co spowodowało, że kraj musiał wypracować swoje własne praktyki, zanim jeszcze „Mobile-First” stał się rzeczą na całym świecie.
Jak widzicie, odpowiedź na pytanie „Dlaczego Japonia nie stała się potęgą software?” nie jest oczywista. Mam nadzieje, że ta wstawka przekonała Was do tego, że warto pogłębić swoją wiedzę na temat niuansów rynku oprogramowania w bardziej egzotycznych (z zachodniej perspektywy) krajach.
Źródła
- The forgotten mistake that killed Japan’s software industry
- Why Japan didn’t create the iPod
- Why Japan’s internet is weirdly designed
Zainstaluj teraz i czytaj tylko dobre teksty!
2. Dlaczego 37signals rezygnuje z chmury? Jak zawsze: 💰
37signals jest bardzo interesującą firmą do obserwowania. Twórcy Basecampa i Hey bardzo często podejmują kontrowersyjne decyzje, nie oglądają się za rynkowymi standardami. Co jednak najważniejsze, nie gonią oni za tanią sensacją, a ich podejście do wytwarzania oprogramowania ma tyle samo zwolenników, co przeciwników. To oni stawiali na mały zespół i zbilansowany wzrost, bez pieniędzy od funduszy (co w epoce zwolnień, spowodowanych rozwojem firm za pieniądze VC pozwoli im prawdopodobnie przetrwać obecną recesję lepiej niż konkurencji), to oni bardzo szybko zauważyli zalety pracy zdalnej (a wydana przez nich książka Remote stało się swoistą biblią branży jeszcze na początku pandemii), czy zakazali dyskusji politycznych w pracy (co spowodowało bardzo szeroki oddźwięk w branży). Teraz zaś wzięli sobie na celownik chmury obliczeniowe.
Decyzją jeszcze w październiku podzielił się David Heinemeier Hansson, CTO firmy i twórca słynnego frameworka Ruby on Rails. Powód jest prosty – pieniądze. Firma policzyła sobie bowiem, ile może oszczędzić tworząc własną infrastrutkturę. Dlaczego jednak wracamy do tego tematu początkiem roku? Powód jest prosty – poza początkowymi deklaracjami, firma pokazała wyliczenia. Z takowych wynika, że firma na potrzebę infrastruktury obu swoich głównych produktów (Basecamp i HEY) wydała ponad cztery miliony dolarów. Teraz 37signals będzie próbowało podejść do tematu swojej infrastruktury inaczej. Postanowili spróbować rozwiązania pośredniego – zamiast budować całość samodzielnie, będzie próbowało wykorzystać usługi firmy leasingującej serwery. Całą warstwę platformy firma będzie obsługiwać samodzielnie.
Będziemy bacznie przyglądać się temu eksperymentowi, który już wywołuje szerokie dyskusje. Dodatkowo, sama publikacja stanowi dość szczegółowe rozbicie kosztów poszczególnych usług, dlatego jeżeli jesteście ciekawi jak tego typu rachunki prezentują się w globalnych firmach, myślę, że jest to jedno z najbardziej transparentnych źródeł dostępnych publicznie.
Źródła
Zainstaluj teraz i czytaj tylko dobre teksty!
3. Sypią się pozwy w świecie generatywnego AI
A na koniec – króciuteńka wstawka o AI. Historycznie pisaliśmy bowiem o zapowiedziach procesów dotyczących modeli ML generujących obrazy i kod. Zeszły tydzień przyniósł dwie pierwsze duże sprawy tego typu.
Pierwszy z nich został wystosowany przez grupę artystów – Sarah Andersen, Kelly McKernan, oraz Karla Ortiza – przeciwko StabilityAI, MidJourney oraz DeviantArt (który również wszedł w rynek generatywnego AI). Sprawę prowadził będzie Matthew Butterick, znany aktywista który końcem 2022 rozpoczął przygotowania do pozwu przeciwko Google Copilot.
Drugi pozew, również przeciw Stability AI, wystosował serwis Getty. Oskarża on firmę o nielegalne scrappowanie jej zasobów. Ciekawe, czy sprawa zostanie rozsądzona inaczej niż miało to miejsce w przypadku podobnego pozwu w wypadku LinkedIn, który sprawę przegrał. Getty nie oskarża jednak StabilityAI o łamanie regulaminu, a raczej o łamanie copyright zamieszkanych obrazków, całość więc podlega innemu prawodawców.
Na razie w obu przypadkach mówimy o bardzo wczesnych etapach, ale warto się im przyglądać – ich wyniki prawdopodobnie ukształtują nam prawodawstwo w kwestii modeli ML na wiele lat.