W ostatniej przed świętami (za tydzień Wigilia więc robimy sobie przerwę), ale nie ostatniej w tym roku edycji mamy Rusta, Chińskie regulacje oraz Microsoft, który kupuje sobie… giełdę.
1. Chiny regulują generatywne AI.
O Chinach zawsze jest głośno. Ostatnio państwo środka nie schodziło jednak z języków przy okazji kontrowersji wokół bardzo konsekwentnego pilnowania polityki Zero Covid, co wywoływało niepokoje społeczne wśród chińskich obywateli. Wspomniane napięcia dały skutek pewnemu złagodzeniu restrykcji, ale fakt pozostaje, że to właśnie w tym kraju wprowadzane jest wiele stanowczych praw, które z perspektywy zewnętrznego obserwatora są bardzo interesujące do obserwowania.
Nieco ponad rok temu informowałem Was o tym, że chińskie władze wypowiedziały wojnę uzależnieniu młodzieży od gier komputerowych. Mechanizmy walki z tym procederem były dość spektakularne. Twórcy gier zobligowani zostali bowiem do monitorowania po swojej stronie ilości czasu spędzanego w grach przez nieletnich i restrykcyjne docinanie go do ustalonych odgórnie limitów. Przyznam, że czasem wracałem myślami do tej „inicjatywy” zastanawiając się, jakie będzie miała skutki. I o ile patrzę przez palce na doniesienia chińskiego rządu, to jednak pewnie nigdy nie dostaniemy informacji z innego źródła, więc przyglądnijm się komunikatom jakie wysyłają. A to, o czym informują władze w Pekinie, to sukces i „rozwiązanie problemu”. Podobno wyeliminowano 75% uzależnień co jest na rękę chińskim władzom. Po pierwsze, mogą trochę „poluzować” biznesowi technologicznemu, co w sytuacji zbliżającej się recesji może być potrzebne. Po drugie, byli w stanie pokazać, że rządy twardej ręki są dobre dla przyszłości narodu chińskiego.
Jest dodatkowy powód, dla którego te kwestie sobie (i Wam) odświeżyłem. Chiny zauważyły bowiem ryzyka wynikające z istnienia „modeli generatywnych” i postanowiły je bardzo mocno uregulować. Nielegalnym będzie tworzenie materiałów tekstowych/video bez oznaczeniach ich specjalnym watermarkiem, umożliwiającym identyfikacje. Dodatkowo, twórcy oprogramowania zobligowani zostaną do audytu wszystkich wygenerowanych dzieł, a użytkownicy będą musieli rejestrować się prawdziwymi danymi, które umożliwią ich wyśledzenie w momencie potencjalnych nadużyć.
Szeroko rozumiany „Zachód” na razie jeszcze nie wystosował altermatywnych propozycji prawodawczych, aczkolwiek podejrzewam, że jakieś wstępne rozmowy za zamkniętymi drzwiami już się toczą. Branża „Generatywnego AI” kontynuuje jednak proces samoregulacji. Stable Diffusion udostępniło artystom możliwość „flagowania” fragmentów datasetu, które ich zdanie łamią prawa autorskie. Mam wrażenie, że jest to raczej sprytny wybieg do przodu niż realne działanie (zrzucanie na ludzi czyszczenia automatycznie wygenerowanego datasetu jest dla mnie jednak kwestionowalną metodą) – na pewno jednak jest to kolejna kłoda pod nogi artystom chcącym ukrócić działanie generatywnych modeli.
Żródła
- China’s problem of youth game addiction has been solved -top industry body
- China bans AI-generated media without watermarks
- Stability AI plans to let artists opt out of Stable Diffusion 3 image training
Zainstaluj teraz i czytaj tylko dobre teksty!
2. Microsoft kupuje udziały w Londyńskiej giełdzie… aby wdrożyć tam Azure
Microsoft bardzo stara się zapewnić swojej chmurze obliczeniowej jak największe sukcesy i wydaje się, że mimo nadchodzącej recesji nie zwalniają. Podejrzewam, że w niepewnych czasach duzi klienci są nieco mniej skłonni do dużych inwestycji infrastrukturalnych, dlatego kolejne kroki firmy z Redmond są dość niekonwencjonalne. Kupili oni sobie bowiem… 4% Londyńskiej Giełdy i podpisali dzięki temu umowę na 10-lat bycia partnerem technologicznym.
Microsoft, szacuje, że w ciągu rzeczonej dekady wyciągnie z tranzakcji 5 miliardów dolarów przychodów. Firma ma zmodernizować za pomocą swojego Azure starzejące się systemy Londyńskiej Giełdy, a także zapewnić kompatybilność jej systemów z pakietem Microsoft Office oraz innymi narzędziami firmy. Podejrzewam, że nawet jak 10-letnia umowa wygaśnie, Microsoft w dalszym ciągu będzie na dość preferencyjnej pozycji.
Ciekawe, jak tam będą się rozwijały losy innych dużych inwestycji Microsoftu. Taki choćby zakup Activision Blizzard będzie rozstrzygany teraz przez sąd, ponieważ tam została ona skierowana przez Federalną Komisję Handlu Stanów Zjednoczonych. Zapowiada się więc, że zakup może się trochę rozciągnąć w czasie, bo takie Sony wydaje się być mocno zdesperowane, aby do rzeczonego przejęcia nie dopuścić, albo choćby możliwie długo odwlekać je w czasie.
Źródła
- Microsoft to buy 4% of London Stock Exchange in 10-year platform deal
- The FTC is suing Microsoft to block its Activision Blizzard purchase
Zainstaluj teraz i czytaj tylko dobre teksty!
3. Pycha kroczy przed upadkiem – czy Rust przetrwa?
Dawno już chyba jesteśmy za fazą, kiedy mogliśmy uznać takiego Rusta za przejściową modę, która w którymś momencie sobie zniknie. Myślę, że ilość napisanego w języku toolingu (choćby javascriptowego) sama w sobie dała by mu długie życie, ale w tym momencie możemy już uznać sprawę za oficjalnie rozstrzygniętą. Wraz z Linux Kernel 6.1, Rust został bowiem oficjalnym językiem wspieranym przy tworzeniu jądra Linuxa, skąd raczej za szybko nie wyleci.
Co hasło „Rust w Linuxie” oznacza w praktyce? Jak łatwo się domyśleć, cała trudność procesu w wypadku tak skomplikowanego projektu jak system operacyjny nie sprowadza się wyłącznie do dopisania parę linijek kodu w czymś innym niż C i odtrąbienie sukcesu. Mówimy tutaj o sytuacji, gdy musimy dostosować do zmiany cały ekosystem, w tym na przykład kompilatory. Tutaj dużą zaletą Rusta na start był fakt, że jest on wspierany przez clang
, jeden z dwóch kompilatorów C dopuszczonych do wsparcia Linuxa, co znacznie uprościło cały proces. Clang jednak nie jest tak wszechstronny jak GCC, dlatego też na ten moment kod napisany w Ruście będzie mógł być uruchamiany wyłącznie na architekturach x86 oraz ARM.
Czyli co, fani Rusta mogą odkorkowywać szampana, gdyż zapewnili sobie wieczny byt swojego języka i jego dalsza adopcja jest już teraz nieunikniona? No właśnie niekoniecznie, co uzmysławia publikacja wydana pod dość niepokojącym tytułem What killed Haskell, could kill Rust, too. Zdaje sobie sprawę, że w niektórych środowiskach sugerowanie, że Haskell jest martwy może być uznany za herezję, ale faktem pozostaje, że nie jesteśmy w stanie mówić o masowej adopcji w wypadku tego funkcyjnego języka, a taka właśnie „masowość” marzy się chyba społeczności Rusta. Tekst wskazuje jako główną przyczynę arogancję programistów używających Haskela (ej, chowajcie widły) oraz zupełne zamknięcie się na świat szeroko rozumianego świata „enterprise”. Ogólnie, całość jest interesującą „pożywką dla mózgu”.
Zresztą, rzeczona arogancja (naprawdę, chowajcie te widły, bo wzywam policję) to nie jedyny z problemów. Dużą dyskusję w społeczności wywołał w zeszłym tygodniu tekst Rust in 2023 autorstwa Nicka Camerona, inżyniera pracującego w Microsoft nad Rustem. Wskazuje on w nim ważne inicjatywy dla języka, które powinny kierunkować jego rozwój w 2023 i dalej. Sypie również głowę popiołem, ze względu na chaos, który towarzyszy temu, jak wspomniany rozwój jest planowany i zarządzany. Nawołuje on do ulepszenia procesu RFC nowych funkcjonalności oraz ograniczenie tempa rozwoju API języka, aby ten nie stał się zbyt niespójny. W tekście znajdują się też sugestie, że jest to moment, w którym należy rozważyć już powoli wersję 2.0 dla Rusta. Część ta okazała się być na tyle kontrowersyjna, że twórca zmuszony był napisać dodatkowy post klaryfikujący, już w nieco mniej zadziornym tonie (choć już oryginał był tak naprawdę mocno wyważony).
To jak już tyle o Rust było, to wspomnijmy jeszcze fakt, że w tym tygodniu ukazała się nowa wersja języka – 1.66, stabilizująca kilka już istniejących API, a także dokładając nowe.