Dzisiaj będzie trochę krócej, ale spójnie. Ostatnimi tygodniami, w świecie około-technologicznym wydarzyło się sporo na styku polityki i biznesu, czemu postanowiłem się przyglądnąć i ocenić działania bohaterów nagłówków z mojej w pełni amatorskiej perspektywy.
Kto czytał naszą nową serię Career Weekly (serdecznie polecam, Mateusz robi tam super robotę), ten już słyszał o ostatnim starciu na linii Chiny/USA, które bardzo mocno zahacza o branżę technologiczną. Temat jest jednak na tyle interesujący, że z moimi ciągotami do relacjonowania o wydarzeniach świata polityki przeciekających na IT trochę ciężko było odmówić sobie powrotu do niego.
Okazuje się bowiem, że USA po raz kolejny postanowiło uderzyć tam, gdzie zaboli – rynek półprzewodników. Do tej pory wszystkie restrykcje odbywały się na poziomie firmowo-korporacyjnym, gdzie dało się lawirować dzięki kruczkom prawnym. Obecny krok nie dość, że jeszcze mocniej docisnął śrubę firmą, to całość przeniósł na zupełnie nowy poziom – indywidualnych pracowników. Nowe sankcje zakładają bowiem, że aby jakikolwiek Amerykanin mógł pracować nad rozwojem chińskich procesorów, musi posiadać specjalną licencję. Podobne ograniczenie dotyczy również firm chcących z chińczykami handlować. Jak łatwo takową będzie można dostać nie muszę chyba dodawać… Więcej szczegółów znajdziecie w The Verge lub też przeczytacie we wspomnianym Career Weekly, fo którego lektury ponownie zachęcam.
Sytuacja jest szalenie rozwojowa: Chiny ogłosiły, że zwołują spotkanie głównych graczy rynku półprzewodników. Czas całości wydaje się być nieprzypadkowy – Wybory Połówkowe w stanach już za pasem, a w Chinach trwa XX zjazd Komunistycznej Partii Chin, kończący się 23 października. Na pewno możemy spodziewać się jakiejś reakcji ze strony państwa środka i to szybciej, niż później.
Bardzo ciekawą, nawet nieźle zniuansowaną rozmowę w temacie przeprowadzili Andrew Sharp i Ben Thompson ze Stratechery, w ramach ich nowego podcastu Sharp Tech. Perspektywa Bena jest moim zdaniem istotna z dwóch powodów – nie raz dał się już poznać jako wytrawny obserwator, a dodatkowo od lat mieszka w Tajwanie, mając okazję oglądać całą sytuacje od kuchni.
Idąc dalej, czas przyglądnąć się najnowszym działaniom Elona Muska. Podobno ku końcowi zbliża się bowiem epopeja związana z jego przejęciem Twittera. Musk zdecydował się nie kontynuować procesu i honorować oryginalne ustalenia z zarządem Twittera. Wydawać by się mogło, że cała sprawa w ten sposób zostanie zakończona, ale oczywiście nigdy nie może być tak prosto.
Mam wrażenie, że Pan Musk przyjął teraz unikalną strategie – zamiast się z Twitterem sądzić to zamierza zrobić wszystko, aby zmusić amerykański rząd do zablokowania jego transakcji. Informacje na temat wygaszenia procesu zbiegają się bowiem w czasie z jego nieodpowiedzialnymi propozycjami zakończenia konfliktu na Ukrainie, które publikował na platformie, dodatkowo dopalone publicznym roztrząsaniem tam kwestii kontraktu na Starlinki. Następnie zapowiedział, że zamierza zwolnić około 75% pracowników platformy. I choć z punktu biznesowego plany znalazły publiczne wsparcie ze strony min. Davida Heinemeira Hansona z Basecampa, to mam wrażenie, że Elon robi wszystko, aby zbudować w koło siebie obraz nieodpowiedzialnego na tyle, że zostawienie platformy w jego rękach będzie miało fatalne skutki, co może skusić regulatora do zablokowania całości.
To jeszcze na sam koniec, jak mówimy o kontrowersyjnych postaciach publicznych, nie można wspomnieć o Kanye Weście. Całość rozpoczęła się od koszulki „White Life Matters”, a potem całość wyskalowała do miejsca, gdy Kanye zaczął publikować antysemickie komentarze w mediach społecznościowych. To zaś skończyło się ostatecznie (poza zerwanymi kontraktami reklamowymi) banem popularnego artysty na Twitterze i Instagramie.
To nie plotek, dlaczego więc o tym piszę? Otóż pierwsza edycja naszego przeglądu publikowana na blogu skupiała się na Perler – firmie, która chciała stworzyć „niezależną” i „neutralną światopoglądowo” alternatywę właśnie do Facebooka i Twittera. Efekt był taki, że to właśnie jej używali zwolennicy Donalda Trumpa planując pamiętny Szturm na Kapitol w styczniu 2021. Wiązało się to dla platformy szeregiem problemów, pokroju Amazonu wypowiadającego jej umowę serwerową ze skutkiem natychmiastowym, co stanowiło pierwszy głośny przypadek dostawców infrastruktury wycofującego swoje usługi podmiotowi o zszarganej reputacji. Dzisiaj o Parlerze jest znowu głośno, ponieważ Kanye West zapowiedział zakup tej platformy. Jak komentuje, jest to jego wsparcie mające „chronić konserwatywny głos w internecie”. Nie brakuje jednak głosów, że artysta, który nie krył się ze stwierdzonymi klinicznie schorzeniami psychicznymi, został cynicznie przez Parler wykorzystany w chwili kryzysu.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że prywatnie to ja bardzo muzykę Kanye lubię. Ale chyba nie da się ciągle śpiewać o tym, że „I am a God” i w pewnym momencie nie odpłynąć. Wyobrażam sobie, że jakby Elon podzielił się swoją playlistą Spotify, to też byśmy tą piosenkę na niej znaleźli.
A że tak już całkiem muzycznie się zrobiło, to ja dla panów mam jeszcze jeden kawałek.