Witajcie w naszej najdłuższej, oraz najlepiej „zresearchowana” edycja do tej pory. A w niej Chiny, Apple oraz zmiany w Ethereum w kontekście uwarunkowań społecznych i legislacyjnych.
1. Chiny walczą z branżą tech na zaskakującej ilości frontów ♟
Przez długie lata, branża technologiczna była swoistym “pieszczochem” chińskiej władzy. To właśnie ichniejsze firmy takie jak Xiaomi, Alibaba czy TikTok byly istotnym motorem wzrostu gospodarczego, ale również sposobem na zyskanie czegoś, co specjaliści od geopolityki nazywają “soft power” – swoistym “rozmiękczaniem” wizerunku i możliwości wywierania wpływu na opinie publiczną na świecie. Stanowiły więc istotną siłę w budowaniu nowoczesnych, mocarstwowych Chin.
Wiele wskazuje na to, że to się wkrótce może zmienić. Jak donosi The Economist, wspomniana siła jest tak duża, że przestraszył się jej nawet prezydent Xi Jinping. Według analityków, atomosfera wzajemnej nieufności budowała się już latami. Jednak ostra zmian kursu rozpoczęła się w październiku ubiegłego roku, kiedy chiński miliarder Jack Ma, założyciel Alibaby, skrytykował Chiny za brak uczciwie funkcjonującego systemu finansowego. Atak na chińskie, upaństwowione banki to atak na państwo, a tego typu reakcja nie mogła pozostać bez odpowiedzi. Ma, wcześniej prowadzący bardzo otwarte, wręcz celebryckie życie publiczne, usunął się w cień (sprawę dość dogłębnie pod koniec czerwca opisał Forbes), a jego firma zaczęła spotykać się z kolejnymi pozwami – podobnie jak inne podmioty w branży.
Nie do końca wierzę też w przypadki, że to właśnie w tym momencie wybucha afera, która już teraz określana jest początkiem chińskiego ruchu #MeToo – i to właśnie w sercu Alibaby. Sprawę opisał The Protocol i absolutnie nie chce być tutaj cynikiem – bardzo dobrze, że tego typu rzeczy wychodzą na światło dzienne (według cytowanych badań prawie 70% pracowników w głównych chińskich miastach doświadczyło molestowania seksualnego w miejscu pracy). Po prostu dziwnym zbiegem okoliczności jest ilość ciosów, które chiński sektor tech otrzymuje równolegle.
A jak już o wspominamy o grach komputerowym – obrywa się również im. Wrogość Chin wobec gier wynika z przekonania, że nie są one po prostu produktywnym sposobem spędzania czasu i rzadko odzwierciedlają chińskie wartości, takich jak praca i zaangażowanie w państwo. W wyniku nacisków od regulatorów, Tencent umożliwi nieletnim tylko godzinę gry dziennie na tygodniu i dwie godziny w dni wolne. Zapowiedziała również, że wykorzysta również swój dział R&D, aby znaleźć sposoby na ty, by młodzież ogólnie ograniczyła ilość czasu spędzanego z grami.
Całość brzmi strasznie reżimowo, ale może to jednak po prostu kolejny już przykład tego, jak Chiny potrafią skutecznie radzić sobie z problemami globalnymi? Wspomniany już dzisiaj The Economist, w ostatnich tygodniach opublikował tekst z wnioskami bardzo zbliżonymi do tych wysnuwanych przez rząd chiński, ale dotyczącyh społeczeństw zachodu. Coraz więcej (zwłaszcza mężczyzn) wypada z rynku pracy, oddając się tak zwanemu eskapizmowi, co może budzić pewien niepokój w rządzących. Po prostu wprowadzenie podobnych regulacji w naszej strefie kulturowej wydaje się być czymś wręcz awykonalnym.
Drugim motywem niechęci do gier może być też… geopolityka. Sankcje amerykańskie udowodniły Chinom, że muszą być bardziej samowystarczalne w krytycznych obszarach „hard tech”, takich jak np. półprzewodniki. Żeby jednak do tego doszło, najpierw trzeba przekonać utalentowanych inżynierów i programistów, dziś pracujące w mediach społecznościowych lub firmach zajmujących się grami, że branża ta jest ryzykowna i praca w niej jest czymś wstydliwym. W tym szaleństwie może więc być metoda.
Co ciekawe, wszystkie powyższe wydarzenia zbiegają się w czasie z niesamowitymi wynikami branży tech pochodzącej z Państwa Środka. W poprzednim tygodniu TikTok wyprzedził Facebooka jako najpopularniejsza aplikacja AppStore, a Xiaomi wyprzedziło Samsunga w sprzedaży telefonów. Dowodzi to tylko niesamowitego dalszego potencjału, jaki drzemie w Chinach.
Na koniec jednak łyżka dziegciu – nie wszystkie chińskie firmy mogą jednak cieszyć się podobnymi sukcesami. Huawei w pierwszej połowie 2021 musiał pogodzić się z prawie 30% spadkiem przychodów. Sankcje nałożone przez Donalda Trumpa wydają się… działać (?). Jak złe mam opinie o sposobie prowadzenia polityki przez byłego prezydenta USA, tak część z jego obserwacji i działań z perspektywy czasu wydaje się być słuszne. Bo że Huawei ma wiele za kołnierzem, niech udowodni choćby fakt ostatniej afery tej firmy związanej z inwigilacją władz Pakistanu na potrzeby chińskiego rządu.
Źródła
- Xi Jinping’s assault on tech will change China’s trajectory
- Forbes What Really Happened To Jack Ma?
- Alibaba rape allegation a milestone in China’s #MeToo movement
- Jason Schreier on Twitter: „A timeline that will help clarify some things: 2007-2008: Activision and Vivendi Games/Blizzard merge. Blizzard largely left autonomous. 2013: Bobby Kotick buys out Vivendi and seizes total control of Activision Blizzard. Soon begins installing his own lieutenants at Blizzard”
- Chinese state media describes gaming as 'spiritual opium’ that stunts education and destroys families
- Game drain: why some young men choose video games over jobs
- TikTok overtakes Facebook as world’s most downloaded app
- China’s Xiaomi overtook Samsung and Apple in June smartphones sales
- Huawei stole our tech and created a 'backdoor’ to spy on Pakistan, claims IT biz
Zainstaluj teraz i czytaj tylko dobre teksty!
2. Apple zapowiada walkę z pedofilami poprzez skanowanie zdjęć lokalnie na iPhone
Przyznam szczerze, że bardzo kusiło mnie opisać temat w zeszłą sobotę, zaraz po tym jak cała afera wybuchła sadownikom w twarz. Pewnie każdy już gdzieś słyszał (news był dość głośny), że Apple zapowiedziało, iż będzie skanowało urządzenia użytkowników pod kątem zdjęć o charakterze pedofilskim. Kałszkwał się zaczął bardzo szybko, ale stwierdziliśmy, że nie będziemy rzucać się jak wygłodniały wilk, a poczekamy, aż sprawa nieco ucichnie i zbierze się dość komentarzy i opinii.
Czy Apple jest jedynym podmiotem który wprowadza tego typu mechanizmy? Przykładowo, jak podaje Stratechery, w samym 2020 roku Facebook zgłosił ponad 20 millionów naruszeń z tej samej kategorii, za którą teraz obrywa się Apple. To, co jednak szczególnie bulwersuje w tym przypadku jest jednak fakt, że zamiast wyszukiwać tego typu materiały “w chmurze” (do tego to już chyba wszyscy się dawno przyzwyczailiśmy), Apple zamierza robić to na urządzeniu użytkownika.
W zasadzie systemowi zaproponowanemu przez Apple stawia się dwa główne zarzuty. Poza oczywistym w tej sytuacji strachem, że to dopiero pierwszy krok (do czego sobie jeszcze wrócimy), pojawiają się też obawy o “fałszywe pozytywy”. Młodym Rodzicom zdarza się przecież bowiem robienie zdjęc swoich małych dzieci, i podejrzewam że dość niepokojącym by była sytuacja, gdyby system zaklasyfikował tego typu materiał jako czyn przestępczy. Te zarzuty są nieprawdziwe – Apple zamierza wykrywać zdjęcia znajdujące się w bazie znanych CSAM (Child Sexual Abuse Material) – i tylko w wypadku zgodności sygnatur informować odpowiednie podmioty.
Będąc adwokatem diabła : podejście Apple (czyli dokonywanie całego procesu lokalnie) ma pewne nieoczywiste zalety. W dyskursie publicznym (a przede wszystkim legislacyjnym) coraz więcej mówi się o tym, jak to pełna enkrypcja danych nie pozwala (w dobie komunikacji przez internet) na odpowiednią ochronę obywateli – niedawno zresztą świat obiegła informacja, że służby bezpieczeństwa w celu rozbicia grupy przestępczej stworzyły własną aplikacje komunikacyjną, która posłużyła jako tak zwany “garniec miodu”.
Mając pełne skanowanie odbywające się na u
rządzeniu, Apple może chronić się przed zarzutami “obrońcy pedofili”, przy równoczesmym utrzymaniu pełnego szyfrowania wiadomości iMessage, ale również np. wprowadzić takowe do iCloud Photos. W pokrętny sposób wybija więc w ten sposób służbom argumenty których można by użyć w celu wymuszenia na Apple zaniechania takiego szyfrowania. Dzięki temu dane trzymane w chmurze nie będą więc dostępne dla osób trzecich.
I możliwe, że to właśnie powyższy chiński wątek należy traktować jako sedno całości problemu. Zaufanie do firm technologicznych nam spada, zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz samych spółek – Routers donosi, że zapowiedziane zmiany spotkały się z krytyką również wśród pracowników, uważajacych że firma może stracić opinii podmiotu przykładającego szczególną uwagę do prywatności użytkowników. Ci zaś obawiają się, że to tylko pierwszy krok do szerszej inwigilacji – w końcu tego typu rozwiązania trudno się wprowadza (najłatwiej właśnie pod sztandarem walki z pedofilią), rozszerza się już znacznie prościej.
Specjaliści od bezpieczeństwa wskazują zaś na niebezpieczeństwo połączenia „wykrywaczki” z już implementowanym wykrywaniem tak zwanego “sextingu” wśród nieletnich. I co prawda Apple zarzeka się, że odmówi jakiegokolwiek dalszego rozszerzania mechanizmu na polecenie rządzących… ale jakoś nie potrafimy już jako społeczeństwo zaufać takim deklaracjom.
Źródła
- Apple’s Mistake – Stratechery by Ben Thompson
- How Apple Stays on the Good Side of Chinese Authorities
- photo of New Apple technology will warn parents and children about sexually explicit photos in Messages
- Apple says it will refuse gov’t demands to expand photo-scanning beyond CSAM
- Exclusive: Apple’s child protection features spark concern within its own ranks -sources
- Apple’s Plan to „Think Different” About Encryption Opens a Backdoor to Your Private Life
Zainstaluj teraz i czytaj tylko dobre teksty!
3. Ethereum się skaluje, a klasa robotnicza jak zwykle dostaje po krzyżu ☭
Dawno nie pisaliśmy o kryptowalut, a w ostatnim tygodniu zbigło się kilka naprawdę interesujących informacji dotyczących nie tylko Ethereum, ale też branży kryptowalutowej jako takiej – i to wyjątkowo również z technologicznego punktu widzenia.
Rok 2021 to przykład bezprecedensowego sukcesu Ethereum – waluty stworzonej przez Vitalika Buteriniego – co pewnie łatwo zauważyć na poniższym wykresie z jej wartością.
Jednym z powodów jest to, że cały rynek kryptowalut osiąga jakieś chore wyniki, więc nie powinno dziwić to, że jednaz najpopularniejszych (a przez pewien czas najpopularniejsza) krypto na świecie też chwali się swoimi all-time-high. Drugim powodem jest jednak szał, jaki wśród inwestorów pojawił się na tak zwane NFT (Non-Fungible Tokens). O temacie pisaliśmy już w marcu (zainteresowanych odsyłam do jednej z naszych edycji) i choć przez chwilę wydawało się, że temat “zdechnie”, nic takiego się nie wydarzyło i NFT dalej są na ustach wszystkich (znany polski biznesmen też wskoczył na ten wagonik).
Jednak wraz z popularnością NFT ujawniły się najbardziej dotkliwe problemy kryptowalut – cechują się one mizerną skalowalnością, niewystarczającą do obsłużenia “popytu” na tranzakcje. Z tego powodu też Ethereum wprowadziło nową wersję (wiem, upraszczam czym jest fork dla klarowności przekazu) o nazwie “London”. Wprowadza on w życie proposa EIP-1559, zmieniający system opłat transakcyjnych. Ma on na celu nieprzewidywalności opłat transakcyjnych, która okazała się być problemem dla sieci, zwłaszcza gdy ta jest zapchana. Sposób działania polega na tym, że zamiast wysyłać opłaty za gaz do górników, aby transakcja została zawarta w bloku, użytkownicy będą wysyłać opłaty za gaz do samej sieci. Opłata ta została nazwana basefee i będzie ona spalana. Do górników trafi jedynie opcjonalny napiwek. Ci mają zarabiać głównie poprzez wzrost wartości ich aktywów – wszak zmniejszanie ilości “monet” w obiegu zwiększa wartość tych pozostałych. Oczywiście, najwięcej zyskują na tym posiadacze obecnych aktywów – Ci posiadający “kapitał” – a obrywają utrzymujący całą sieć górnicy. W sieci nie brakuje głosów, że całość przypomina nieco system kapitalistyczny w stylu tego XIX-wiecznej Anglii.
“Górnicy” ogólnie nie mają lekko, biją ich z każdej strony – również tej legislacyjnej. Otóż rząd w Stanach Zjednoczonych powoli zastanawia się nad stworzeniem odpowiednich ustaw dotyczących krypto, przy czym jako główny czynnik oddzielający “dobre” od “złych” walut zamierza traktować… przyjazność dla środowiska. Dlatego preferencyjnym traktowaniem mają być objęte waluty z tak zwanym Proof-of-Stake, nie wymagające kopania. Nie jest to wielki problem dla samego Ethereum, które bardzo mocno idzie w kierunku pozbycia się górników, ale Ci którzy zainwestowali grube pieniądze w sprzęt do kopania mogą poczuć się zagrożeni.
Zarzutem wobec krypto przez długie lata był też fakt, że waluty te podatne są na wszelkiej maści kradzieże i przekręty. Dlatego też na koniec mamy dość optymistyczną informację w tym temacie. Otóż, okazuje się, że w wypadku wykradnięcia środków, ich “wypranie” nie jest takim prostym sposobem. Przekonali się o tym złodzieje, którzy wykradli 10 Sierpnia środki o wysokości 611 milionów dolarów z platformy Poly Network. Szybko jednak okazało się, że ilość śladów które pozostawia za sobą cyfrowa waluta jest tak duża, że dla własnego bezpieczeństwa rzezimieszkowie zaczęli… oddawać rzeczone pieniądze prawowitym właścicielom, czując na plecach specjalistów od bezpieczeństwa, którzy zaczęli zataczać coraz szersze kręgi wokół ich zdobytego szemranymi środkami majątku. Okazało się, że tak pozyskane pieniądze stają się powoli bezużyteczne dla kryminalisty.
Źródło
- The hacker behind a giant cryptocurrency heist is returning stolen funds
- The Future of Cryptocurrency Is Being Decided in Biden’s Infrastructure Bill
- Ethereum just activated a major change called the 'London hard fork’ — here’s why it’s a big deal
- Historia sieci Ethereum: Od zera do ETH 2.0, czyli 8 lat i 4 etapy planowanego rozwoju
- Ethereum just activated a major change called the 'London hard fork’ — here’s why it’s a big deal
- The Problem with Ethereum. How did Ethereum become a system that…
Pamiętajcie, żeby spróbować Vived, jeśli chcesz otrzymywać tego typu treści spersonalizowane pod Ciebie!